Katerine – Ayo Technology
Zuza obudziła się dopiero po jedenastej. O tej porze w sypialni było tak jasno, że zaczęło jej to przeszkadzać.
Pierwszą rzeczą, jaką odkryła po przebudzeniu to fakt, że było jej bardzo, bardzo gorąco. Potem zorientowała się, że nie do końca pamięta, jak właściwie się tu znalazła. Jeszcze kilka sekund zajęło jej uświadomienie sobie, że ten okropny ból głowy to kac.
O Jezusie. Jak ona tego nienawidzi.
Fakty zaczęły do niej docierać dopiero po jakichś dziesięciu minutach gorącego, zbawiennego prysznicu. Przypomniała sobie wino, Mariettę, wspólne plany co do spotkania się kiedyś na mieście, wymianę informacji na temat Łukasza, samego Łukasza i fakt, że praktycznie zaniósł ją do sypialni. I gwiazdy.
- O, nie… - mruknęła do siebie i uderzyła kilka razy głową w ścianę.
Czuła dokładnie każdy centymetr swojego ciała, czaszkę i gardło jakoś szczególnie. Na jej nieszczęście, zbawienna moc prysznica przestała działać i chyba coś zepsuła, bo jej gorący strumień, zmienił się nagle w lodowaty orzeźwiacz.
- Ugh – jęknęła.
Doczołganie się do sypialni zajęło jej zdecydowanie za dużo czasu; cudem było to, że sama się jakoś ubrała, a już na granicy boskiej interwencji można by było zamieścić fakt, że dotarła do kuchni.
Nie zauważyła niczego dziwnego… Właściwie nie zauważyła nikogo, ani niczego, dopóki nie usiadła przy stole i nie wypiła postawionej tam szklanki z wodą i rozpuszczoną w niej aspiryną. Połknęła wszystko duszkiem.
- Nienawidzę alkoholu – oznajmiła.
Pusta szklanka szybko napełniła się jakąś pomarańczową cieczą, a puste miejsce obok niej zajął talerz z jajecznicą ze szczypiorkiem. Czując jej zapach, skrzywiła się.
- Jeśli tego nie zjesz, będę zmuszony cię nakarmić.
Hmm, to była dla niej bardzo kusząca propozycja… Odchrząknęła, wzięła w dłoń widelec i podniosła wzrok:
- Myślałam, że cię nie ma.
Łukasz usiadł naprzeciw niej i nie mógł powstrzymać uśmiechu. Doskonale pamiętał swoją nastoletnią przyjaciółkę, która szalała na imprezach razem z nim i swoim bratem. Zawsze długo je odchorowywała, ale nigdy się nie oszczędzała, głupia. To, że dzisiaj wyglądała dokładnie tak samo jak kiedyś – nieumalowana, marudna, zła na cały świat, spragniona i skacowana – sprawiało mu jakąś niewyobrażalną radość, bo przypominało piękne czasy, gdy niczym nie musiał się przejmować.
- Wróciłem wcześniej – wzruszyłeś, Łukaszu, ramionami, patrząc na Ma, który zaczął się kręcić koło stóp właścicielki. Dzisiaj o nim nie zapomniałeś. Ba, nawet zdążyliście się zaprzyjaźnić – nie podrapał cię, kiedy zaoferowałeś mu jedzenie.
Zuzia spojrzała przelotnie na zegarek. Było po dwunastej.
- Dużo wcześniej.
- Darowałem sobie siłownie.
- Bo?
Zanim odpowiedział, stłumił szeroki uśmiech i upił łyk kawy.
- Pomyślałem, że ci się przydam.
Ból głowy stopniowo mijał pod wpływem mocy tabletki, więc zaczęło do niej docierać więcej bodźców. Na przykład inne zapachy niż ta cholerna jajecznica.
- Czy to kawa?
Spojrzałeś na swój kubek i potwierdziłeś skinieniem głowy, na co dziewczyna bez zbędnych ceregieli wyrwała ci go z rąk i wypiła.
Przyglądałeś się jej, marszcząc brwi.
- Gdybym wiedział, że pijesz kawę to też bym ci zrobił.
Zuzanna odłożyła pusty kubek z głośnym brzdęknięciem, a potem sięgnęła po swoją szklankę z sokiem pomarańczowym.
- Nie lubię kawy – stwierdziła i zabrała się za picie. Po chwili odsunęła szkło od siebie i skrzywiła się.
- Ugh. Kwaśne.
- Świeżo wyciskane.
- Masz czas, żeby bawić się w coś takiego?
- Ostatnio mam dużo czasu.
- Tak? I co zamierzasz z nim zrobić? – spojrzała na niego uważnie.
Łobuzerski błysk pojawił się w jego oku.
- Ubierz się ładnie. Wychodzimy.
powinnam robić tyle rzeczy, ale mi się nie chce .