Steve Moakler – Hesitate
Obudziłeś się cały obolały i przez chwilę zastanawiałeś się, które treningowe ćwiczenie do tego doprowadziło. Po chwili przypomniałeś sobie, że przecież wczoraj nie miałeś żadnego treningu, a twoje bóle pleców i ramion spowodowane są faktem, że przespałeś się na kanapie w salonie.
Powoli, bardzo powoli wszystkie te fakty zaczęły do ciebie uderzać – poranek, kanapa, salon i Zuzia w twojej sypialni.
- Och, ty głupiutki przystojniaku… – westchnąłeś i ponownie zamknąłeś oczy. Twój budzik jeszcze nie zadzwonił, więc…
Zaraz, zaraz. Czy ty w ogóle nastawiłeś budzik?
Praktycznie wyskoczyłeś z łóżka i pierwszą rzeczą, jaką zrobiłeś było poszukiwanie telefonu. W końcu znalazłeś go pod pustym pudełkiem po pizzy. Intensywny zapach ciasta i sosu czosnkowego, który się z niego wydostawał, sprawił, że poczułeś głód, ale jedno zerknięcie na wyświetlacz twojego telefonu całkowicie rozwiało plany smakowitego śniadania. Prawdopodobnie nie zdążysz nawet przegryźć niczego w biegu.
Byłeś bardzo spóźniony – na tyle, by trener zdążył dwukrotnie do ciebie zadzwonić.
Już, już miałeś zamiar wpaść do sypialni, gdy nagle przypomniałeś sobie, komu pozwoliłeś się tam przespać. Wahałeś się tylko przez chwilę – siatkówka znowu była ważniejsza niż cała reszta. Wszedłeś cicho, praktycznie wślizgnąłeś się do środka. Zuzia wciąż spała, skulona i zaplątana w kołdrę. Jej jasne włosy były rozrzucone na puchowej poduszce, a słabe światło wpadające przez wielkie okna nadawało jej skórze jasny, bardzo blady odcień. Uśmiechała się.
Nie miałeś czasu się tym zachwycać, chociaż bardzo chciałeś. Zrezygnowałeś z prysznica, od razu się przebrałeś, zgarnąłeś tylko butelkę wody z lodówki, wziąłeś w dłonie treningową torbę, kluczyki od samochodu i wybiegłeś z mieszkania.
Byłeś już dwa piętra niżej, gdy nagle sobie o czymś przypomniałeś. Biegiem wróciłeś na górę, wpadłeś do przedpokoju i rozejrzałeś się. Klucze leżały w kącie na podłodze, podniosłeś je i przez chwilę obracałeś w dłoniach. Odpiąłeś zapasowy i położyłeś go na blacie stolika w kuchni.
Wyszedłeś, zamykając mieszkanie. Nie mogłeś przecież pozwolić, by ktoś ukradł ci przyjaciółkę.
Pink - Try
Zuza obudziła się bardzo szybko. Zachłannie zagarnęła w płuca powietrze, gdy oślepiło ją światło poranka. Wczoraj sen dopadł ją szybko, dzisiaj z taką samą prędkością ją wypuścił. Chociaż ona była zdania, że mógł trwać i trwać… Był to jeden z tych snów przyjemnych, kiedy człowiek po przebudzeniu ma mieszane uczucia – z jednej strony ma dość, wie, że musi skończyć; ale z drugiej – pospolita rzeczywistość wydaje się za bardzo szara, by w ogóle ruszać się z bezpiecznej, ciepłej pozycji. Sen wydaje się być wybawieniem. Niech trwa.
Gdyby była u siebie – albo chociaż w Polsce – i gdyby Ma nie był tak zachłannym, wiecznie głodnym, upartym kocurem, prawdopodobnie odwróciłaby się na drugi bok i spała by dalej. Nie, to niedorzeczność. Przecież nigdy nie należała do osób, które całymi dniami się wylegują. Nie z jej niewykrytym ADHD.
Mimo wszystko, jest jej niesamowicie trudno wydostać się z łóżka. Czuje się wygodnie, bezpiecznie i dobrze jak jeszcze nigdy. Gładkość pościeli, spokój poranka, zapach – wszystko, co ją otacza. Pachnie inaczej, czuje się inaczej. Nie tak, jak u siebie i to jej odpowiada. Nie jest sobą, ale jest jej naprawdę dobrze. Więc skoro tak wspaniale się czuje, powinna się martwić, że gdzieś się gubi? Że spada? Spada z twarzą ku słońcu, żeby nie widzieć upadku i cieszyć się lotem.
Bredzisz, kochana.
Dlaczego przyjechała do Rosji? Jej brat mieszkał za blisko, zerwała kontakty z koleżankami ze studiów, język znała, więc było to w jej mniemaniu rozwiązanie oczywiste. Nie miała wątpliwości co do tego czy Łukasz ją przyjmie. Zawsze był dla niej dobry.
Niebo się zachmurzyło, całkowicie ukrywając słońce. Było jej zimno w pustym, stygnącym łóżku. Deszcz zaczął bębnić niespokojnie o szyby. Objęła się ramionami i potarła nagie ciało. Stłumiła ziewnięcie i wygramoliła się z łóżka. Czas brać się do roboty.
Zaczęła od zerknięcia na budzik i uświadomienia sobie, że jest już po dziesiątej. Szybki prysznic, lekkie śniadanie i krótki spacer z Ma, żeby zapoznać się z okolicą. Długo zastanawiała się nad tym, czy powinna zrobić obiad – ostatecznie doszła do wniosku, że mogłoby to być zbyt niebezpieczne, szczególnie, że mimo wszystko nie jest u siebie w mieszkaniu i wyrządzone szkody na pewno nie spodobałyby się właścicielowi. Zamiast maratonu wśród książek kucharskich, odwiedziła pobliską cukiernie – dzięki Bogu, słodycze zawsze działają na troski! Wykupiła sporą część jej zasobów.
Nie wiedziała, o której wraca Łukasz, ale stwierdziła, że zaczeka na niego. Dlatego praktycznie cały dzień chodziła głodna, a później zaczęła zajadać się ciasteczkami... Nie była to może zdrowa dieta, ale za to jaka smaczna!
Czekała, czekała i czekała tak długo, że zaczęła przeglądać zawartość jego lodówki tylko po to, żeby poczytać etykietki na opakowaniach. W końcu usłyszała dzwonek do drzwi i pobiegła jak w skowronkach, żeby otworzyć. Nawet nie zastanowiła się nad tym, dlaczego Łukasz miałby czekać, aż ona otworzy mu drzwi do jego własnego mieszkania. A powinna, bo gdy otworzyła, nie zobaczyła Łukasza…
***
wiecie co? ja lubię tego bloga.
Andrzej też. <3
zgadnijcie kogo pozna Zuzia! XD
We wstępie pisałam, że smutno się skończy, ale teraz to już nie wiem czy będę do tego zdolna ... ; c