#4:

Joan Osborne – What if God was One of Us

Zuzia przywiozła ze sobą kota, którego zauważyłeś dopiero, gdy się od niej oderwałeś. Był rudy, ale na jego ogonie i uszach widniały białe plamy, poza tym był całkowicie zwyczajny, zupełnie nierasowy, dachowiec, znając życie zabrała go ze schroniska albo jeszcze lepiej, prosto z ulicy. Teraz kot patrzył na ciebie uważnie z intensywnością wystarczającą, byś poczuł się nieswojo.
- Cześć – przywitałeś się z nim, bo miałeś wrażenie, że na to właśnie czeka.
- To Ma – przedstawiła go uprzejmie dziewczyna – Ma – zwróciła się do kota – to Łukasz. Łukasz – zerknęła na ciebie – to jest Ma.
- Ma… - zamyśliłeś się na chwilę, szukając neutralnego określenia – To specyficzne imię.
- Podoba mi się – Zuza chyba nie wyczuła nuty ironii w twoim głosie, no trudno – Brzmi tak zagranicznie… Egzotycznie – sprostowała – Egipsko.
Zmarszczyłeś brwi, bo dla ciebie Ma nie brzmiało w ogóle egipsko, raczej absurdalnie.
- Ma – powtórzyła z uniesieniem – Prawie jak Ra, ten bóg słońca. Pasuje do niego – uśmiechnęła się do kota, schyliła i podrapała go za uchem, na co ten zareagował niezwykle obojętnie – Jest taki promienny i słoneczny. Radosny.
Przemilczałeś grzecznie tę uwagę, bo nie miałeś pojęcia, jak kot może być „słoneczny”.
- Co cię sprowadza do Rosji? – zwróciłeś się do swojej przyjaciółki, ale przypomniałeś sobie nagle o zakupach, które potoczyły się już zapewne kilka pięter w dół – O nie – westchnąłeś – Zaraz wracam - zapewniłeś Zuzię i rzuciłeś się pędem na klatkę schodową.
Piętnaście minut później wypakowywałeś już torby na kuchenne blaty i grzecznie chowałeś wszystko tam, gdzie powinno się znaleźć. Oczywiście nie zrobiłbyś tego, gdyby twój gość nie siedział sobie przy kuchennym stole i nie patrzył ci na ręce. Obserwowałeś ją kątem oka. Założyła nogę na nogę i upiła łyk owocowej herbaty. Bez cukru, bo zapomniałeś kupić. Dyskretnie rozglądała się po mieszkaniu. 
- Ładnie się tutaj urządziłeś.
Miałeś szczere wątpliwości czy słowo „urządziłeś” pasuje – ty tylko wniosłeś tutaj swoje rzeczy i wepchnąłeś je do szafy, a kilka książek i parę zdjęć w ramkach ustawiłeś na półkach. Reszta była tu wcześniej i jest do teraz. Nie bawiłeś się w dekoratora wnętrz, nie zdejmowałeś niczego, nawet jeśli coś ci się nie podobało. Niby było to twoje mieszkanie, ale wracając tutaj, czułeś się trochę tak, jakbyś wracał do pokoju hotelowego.
- Dziękuję – odpowiedziałeś grzecznie, zachowując swoje wątpliwości dla siebie.
Zamknąłeś ostatnią kuchenną szafkę i zająłeś miejsce za stołem, vis a vis niej. Ma i jego ruda postać zajęci byli niesamowicie jedną z twoich skarpetek, którą znaleźli na dywanie w salonie. Zawstydziłeś się nagle, że panuje tutaj taki nieporządek. Miałeś wytłumaczenie – nie spodziewałeś się gości, rzadko ktoś cię odwiedzał. Częściej to ty opuszczałeś to miejsce.
- Duże to mieszkanie. Zajmujesz je sam? – może w jej głosie brzmiała jakaś podejrzliwa nuta, a może po prostu ci się wydawało.
- Sam – wzruszyłeś ramionami – Klub na mnie nie oszczędza.
Zwróciła niebieskie oczy w twoją stronę i uśmiechnęła się, gdy pytała:
- Jak ci idzie z siatkówką?
Rozpromieniłeś się nieznacznie.
- Kocham to, jak zwykle.
Przewróciła oczami.
- Nic się nie zmieniłeś – stwierdziła i nagle spoważniała.
- To źle? – zapytałeś, dziwnie poruszony.
- Nie, nie – pokręciła głową i odwróciła wzrok, spoglądając na swojego pupila, który właśnie z zawzięciem wbijał w coś pazury – Tylko muszę ci coś powiedzieć.
Zmartwiłeś się, zmarszczyłeś brwi i jakoś tak odruchowo przesunąłeś dłonią po stole. Złapałeś jej rękę i ścisnąłeś lekko, dając do zrozumienia, że jesteś tutaj i troszczysz się o nią.
Nie podniosła na ciebie wzroku.
- Łukasz… - zaczęła niepewnie – czy mogłabym się tutaj na trochę zatrzymać?
Bardzo chciałeś jej pomóc, więc nie zapytałeś o co chodzi.
- Jasne – zgodziłeś się, posyłając jej półuśmiech.
Jeśli będzie chciała, sama ci powie.



***
Wiecie, dlaczego dodaję dzisiaj ten fragmencik?
BO BYŁAM WCZORAJ NA PIERWSZYM MECZU W MOIM ŻYCIU <3
i trwam w euforii.


MAM AUTOGRAF GRZESIA PILARZA

PS. Zakładka INFORMUJĘ, żyje. 

4 komentarze:

  1. I jeszcze kot do tego!
    Rudy. Słoneczny. Ma. Zuzka, uwielbiam Cię z każdą częścią coraz mocniej <3
    Tak czułam, że zostanie na dłużej. Bardzo dobrze, bo jakby pojechała, to bym tęskniła. Mam nadzieję, że wkrótce się przyzna Łukaszowi, co ją przygnało tak daleko i on ją obroni przed całym złem tego świata.
    Wspominałam, że przyjaciele-faceci są najlepsi? Są, zdecydowanie. I najniezawodniejsi <3

    Króciutko, ale cieszy. Wszystko Twoje mnie zawsze cieszy <3 Nawet mnie cieszy (mimo zazdrości) Twoje szczęście z bycia na meczu, bo ja wiem, że to jest bardzo fajne, siatkarskie szczęście :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znoszę kotów! Najmniej godne zaufania zwierzaki domowe jakie świat widział. Tylko nie wiem czemu to kocisko tak bardzo skojarzyło mi się z Łukaszem, przecież on jest chodzącym zaufaniem!

    OdpowiedzUsuń
  3. Już to pisałam ale napisze jeszcze raz: Zuzka, uwielbiam Cię. I jeszcze kotek, Ma;) Szalone z niej dziewczę. Rudy skojarzył mi się z Garfieldem;) Coś czuję, że ich wspólne mieszkanie może być całkiem zabawne;)
    [nie-zamieniaj-serca-w-twardy-glaz.blogspot.com #3 & http://zawalcz-o-mnie.blogspot.com/ #5]

    OdpowiedzUsuń
  4. Rudy kociak <3 Wspaniale piszesz, nie warz się nigdy zaprzestawać! :) Zgrabnie przeprowadzasz dialogi, czego trochę Ci zazdroszczę :D
    Pozdrawiam:
    Zamani.

    Będzie mi niezmiernie miło jeśli zechcesz zerknąć na: http://daughter--of--destiny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń