Snow Patrol – Called Out in the Dark
Zuzia miała skomplikowany, zmienny i niestabilny charakter, słodki głos, zaraźliwy śmiech i nadpobudliwą naturę. Kochała się w sportach ekstremalnych, ale szybko je zmieniała, nie pozostając żadnemu wierną. Lubiła tańczyć i znęcać się nad tobą psychicznie, drażniąc twoje ego uszczypliwymi komentarzami.
Była od ciebie pięć lat młodsza. Znaliście się z podwórka, bo jako wredna, mała dziewczynka z niewykrytym ADHD często szpiegowała ciebie i swojego starszego brata, gdy próbowaliście znaleźć piracki skarb albo gdy graliście w piłkę. Była waszym cieniem.
Później, jako nastolatka, zakradała się cichaczem do samochodu i jeździła z wami na imprezy, całą drogę leżąc w bagażniku albo na tylnym siedzeniu, przykryta kocem. Później wyskakiwała, krzyczała do was „niespodzianka!” i liczyła na to, że nie odwieziecie jej do domu albo nie odjedziecie bez niej.
Jako studentka, zjawiała się co weekend i próbowała wkręcić się w świat waszych znajomych, bywając wytrwale na większości imprez, jakie organizowaliście.
Była wytrwała, to trzeba było przyznać. Wytrwała i okropnie uparta.
Miała długie, jasne włosy, szczere, niebieskie oczy i trochę pulchną, ale bardzo zgrabną sylwetkę. Kobiece kształty zawsze jej pasowały – pełne piersi, wyraźne biodra, smukły, płaski brzuch i słodki, okrągły tyłek – lubiła je i dobrze wiedziała, jak je eksponować. Nigdy nie miała ze sobą problemów, czuła się dobrze w swojej skórze.
Przy wszystkich tych cechach, na piedestale najbardziej negatywnych można byłoby postawić jej nieumiejętność gotowania i pieczenia. Przykro było patrzeć, jak krząta się po kuchni, jak miesza składniki, jak uparcie zagląda do książki kucharskiej, bo chociaż bardzo lubiła gotowanie, nikt nie lubił jeść przyrządzonych przez nią potraw. Po prostu jej nie wychodziło i już. Tak właśnie było z tym nieszczęsnym ciastem…
- Zuziu – stałeś i patrzyłeś oniemiały, ogłupiały i całkowicie zbity z tropu – Ja się bardzo cieszę, że postanowiłaś mnie odwiedzić, ale… - nie mogłeś się powstrzymać i niepewnie zerknąłeś na ciasto – Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego włamałaś się do mojego mieszkania i narobiłaś bałaganu, a to wszystko w ciągu niecałych dziesięciu minut?
Dziewczyna miała zdecydowanie najpiękniejszy uśmiech na całej północnej półkuli, ale właśnie teraz zwyczajnie cię irytował.
- Och, to było dziecinnie łatwe – stwierdziła – Sama nie wiem, od czego zacząć…
- Włamałaś się do mojego mieszkania… - podsunąłeś usłusznie.
- Oj, to nie prawda! – zaprzeczyła żywo – Ja po prostu weszłam do środka. To ty nie zamknąłeś drzwi na klucz.
Cholera, faktycznie.
- Te „krwiste” – zaznaczyłeś w powietrzu cudzysłów palcami – ślady na mojej ścianie to rozumiem… - spojrzałeś wymownie na ciasto. Matko, właściwie ciężko było nawet określić co to za ciasto – tak bardzo spalone i bezkształtne było.
- To lukier truskawkowy – wyjaśniła ci grzecznie i spokojnie, jakbyście byli w przedszkolu.
- A porysowana podłoga?
Wzruszyła ramionami, a wypiek zatrząsnął się niebezpiecznie.
- Szłam z parasolem.
- Wbijałaś go w moją podłogę?
- Przestań – zaśmiała się krótko – Po prostu wlekłam go za sobą, bo walizka była ciężka.
- A te ubrania?
- Co? – rozejrzała się dookoła, jakby dopiero co się tutaj pojawiła, potem spojrzała na ciebie pobłażliwie – To twoje ciuchy, flejtuchu – zauważyła.
Przyjrzałeś się uważnie swojej podłodze. Hmm, miała smarkula rację. Może to przez szok nie dostrzegłeś różnicy? Albo inaczej: właśnie ten szok spowodował, że uświadomiłeś sobie, iż naprawdę masz w mieszkaniu jeden wielki bałagan.
- Och – zdobyłeś się na mało sensowny komentarz.
- Cieszysz się, że mnie widzisz? – odłożyła ciasto na blat i rzuciła się w twoim kierunku. Uczepiła się mocno twojej szyi i kołysała się na boki – Tak się cieszę, że cię widzę – jej oddech łaskotał cię w szyję.
Objąłeś ją nieporadnie. Pachniała słodko, jak słodycze i jednocześnie świeżo – chłodem rosyjskiego poranka. W jej ruchach i słowach było coś tak bardzo dla niej typowego, czego – musiałeś przyznać – bardzo ci brakowało.
Wcześniej tego nie dostrzegałeś, ale teraz wyraźnie to w ciebie uderzyło.
- Ładnie pachniesz – powiedziałeś, nim zdążyłeś to przemyśleć i się powstrzymać.
- Mydłem – podpowiedziała ci, a ty się zaśmiałeś.
- Nie – zaprzeczyłeś, lekko kręcąc głową. Jej włosy łaskotały cię w policzek - Domem.
***
miało nie być, ale jest.
miałam was przetrzymać w niepewności do soboty, ale jestem za miękka ; c
poznajcie Zuzę i jej niby - związek z Łukaszem, serdecznie pozdrawiamy.
Wiecie co? TEŻ JESTEM NADPOBUDLIWA I ZNOWU COŚ ZACZYNAM, więc zapraszam was gorąco. Tym razem będzie Brazylijsko ;D
kocham was, Ś.