#12:

Czesław Śpiewa – Zanim Pójdę

Zuzia kręci się po kuchni od rana, zupełnie świadoma tego, że Łukasza nie ma w swoim pokoju, nie ma go w swoim mieszkaniu i już na pewno nie ma go na treningu, bo zadzwoniła i dowiedziała się, że ma wolne. Jest wiec święcie przekonana, że spędził gorący wieczór z jakąś równie gorącą kobietą na gorącej randce i przypieczętował to gorącym aktem. A ona sprezentuje mu gorącą szarlotkę, jak tylko wróci do domu.
Ma tylko nadzieję, że gorącą kobietą u jego boku nie była Marietta – ją najtrudniej byłoby zabić, bo zdążyły się polubić. Zuzanna zniosłaby jakąś pierwszą lepszą panienkę z baru, bo przecież jej chłopak musi się troszkę wyszaleć przed poważnym związkiem, to jasne. Taką nieznaną, bezimienną cytatą blondynkę łatwiej byłoby udusić niż smukłą, powabną, inteligentną Mariettę.
Biedna dziewczyna, już trzeci raz przypaliła się, przechodząc za blisko piekarnika. A to wszystko przez ciebie, Łukaszu i przez twoje idiotyczne rozmieszczenie sprzętów AGD w kuchni. Oraz przez fakt, że nie ma cię przy niej.
Jest po dwunastej, gdy budzisz się w sypialni Marietty, nagi, zaspokojony, szczęśliwy i głodny. Masz wrażenie, że mógłbyś teraz przenosić góry, grać na kobzie, tańczyć merengue i naprawiać statki kosmiczne, wszystko to na raz.
Dziewczyny nie ma przy tobie. Jest w kuchni. W twojej koszuli stoi obok okna z kubkiem kawy w dłoni i czeka na grzanki, patrząc na niewielkich ludzi za szybą i ich wiecznie zabiegany świat. Dla niej życie sunie powoli do przodu, przynajmniej dzisiaj i bardzo jej z tym dobrze, bo czuje się szczęśliwa.
Jakim TY, Łukaszu, musisz być szczęściarzem, skoro jednocześnie gotują dla ciebie dwie kobiety? Jedna z czystą wdzięcznością, druga z desperacją. Jedna tak tylko, na odczepnego, a druga z pełnym zaangażowaniem. Jedna ze świadomością, że jesteś przy niej, a druga z obawą, że nigdy nie będziesz.
Teraz tylko czas na ciebie. Twój wybór.
Ale chyba już go dokonałeś, prawda? W końcu tylko do jednej kobiety podchodzisz i całujesz ją w dłoń, w ramię, w szyję i w końcu w usta. Tylko o jednej teraz myślisz. Tylko ta jedna jest dla ciebie wszystkim. Marietta.
Podobno ludzie lubią wracać do domu. Ty bardziej wolisz odkrywać. Dlatego właśnie ta konfrontacja jest dla ciebie prosta: przeszłość kontra przyszłość, Zuzia kontra Marietta.
Wybrałeś, bardzo dobrze. Nie możemy oceniać czy poprawnie, czy nie, bo to nie jest nasze życie, ale twoje. Skoro więc czujesz, że nie chcesz gubić się w przeszłości, dlaczego czekasz na jakąś reakcję z naszej strony? Oczekujesz od nas aprobaty czy wolisz, byśmy cię zbesztali? Przez cały czas jęczysz i błagasz o swobodny wybór, a teraz nagle się wahasz i masz wyrzuty sumienia? O co? O to, że przy Marietcie czujesz swoje skrzydła, a przy Zuzi czujesz się bezpieczny, kompletny i wreszcie pewny?
Po co bawisz się ich uczuciami? Odtrąciłeś Zuzannę, skupiłeś się na Rosjance. Czego chcesz teraz?
Nie zauważyłeś jeszcze, Łukaszu, że straszny z ciebie egoista? Kierowałeś się cały czas tylko sobą – tym, czego chciałeś, tym, czego potrzebowałeś, tym, co było dla ciebie akurat wygodne. A co z Mariettą? Dobrze, nie – masz rację. Nie Marietta jest tutaj ważna. Marietta jest tylko twoją przygodą, tak samo zafascynowana waszym związkiem jak ty. Także się bawi całą tą sytuacją, ma prawo. Odkrywacie się nawzajem, upajacie się sobą, kochacie się, ale to nie jest miłość. To jest czysta fascynacja. Przytulasz się do niej i czujesz całą waszą wczorajszą noc – pasję, bliskość i namiętność. Ale nie jesteś pewnie, czy chcesz się przy niej budzić codziennie. Czy chcesz, żeby to ona robiła ci kawę przed treningiem? Czy chcesz, żeby to ona witała cię po treningu?
Nie potrafisz nawet podjąć prostej decyzji. I ty się nazywasz dorosłym facetem?
    ***
Wracasz do mieszkania, przerażony jak jeszcze nigdy. Co zastajesz?
Zuzia siedzi w kuchni, chowa twarz w dłoniach i płacze. Jej kot kręci się gdzieś przy jej stopach i nawet on wydaje się smutny. Patrzy na ciebie złowrogo. Boisz się zbliżyć, po pewnie ci przyłoży. Jakoś. Rozora twoją śliczną twarzyczkę pazurkami i już nigdy nie poślesz pani w spożywczaku uśmiechu.
Boli cię serce, boli cię głowa, nagle cały czujesz się wyczerpany – słyszysz, jak dziewczyna szlocha cicho, w kuchni pachnie spalenizną, a Ma zaczyna się do ciebie zbliżać.
To jest zdecydowanie najsmutniejszy obrazek jaki widzisz w całym swoim życiu – powinieneś dostać porządnego kopa za to, że to ty jesteś sprawcą jej bólu. Brawo, Łukasz, w końcu to sobie uświadomiłeś – to ty spieprzyłeś. Desperacko próbowałeś odsunąć ją od siebie, bo się bałeś. Tak, wiemy już o tym: TY, wielki, wspaniały siatkarz zapatrzony w siebie tak bardzo, że nie dostrzega innych, zakochał się i wreszcie uświadomił sobie, że do tej pory zniszczył już chyba wszystko.
Zniszczył jej marzenia, jej nadzieje, całą ją. Zniszczył Zuzię. Sprawił, że jej niewielkie serduszko rozpadło się na maleńkie kawałeczki, które przy każdym wdechu sprawiają ogromny ból, bo wbijają się w ciało. Cholernie trudno będzie pozbierać je do kupy, ogarnąć, zszyć albo posklejać.
Podejmiesz się tego, czy stchórzysz?
Znasz już odpowiedź.
- Zuziu?
Wchodzisz cicho do kuchni, patrzysz, jak zamiera i zbliżasz się, ale ona wciąż nie podnosi głowy. Kot prycha na ciebie, ale posłusznie schodzi ci z drogi. Czyżby wyczuł twoje zamiary?
- Zuziu… - powtarzasz, kucając tuż obok niej.
- Zostaw mnie – prosi cię cicho – Wiem, gdzie byłeś.
Te słowa są niemal jak cios. Czujesz je wszędzie, czujesz jak pieką, jak palą skórę.
- Byłem z Mariettą…
Po co jej to mówisz, idioto? Nie widzisz, jak się wzdryga? Jak cicho jęczy? Miałeś ją poskładać, a nie rozdeptać!
- …ale myślałem o tobie.
Łukasz, ty naprawdę jesteś egoistą.
- Na co liczysz? – pyta cię nagle, podnoszą głowę. Widzisz łzy na policzkach, czerwone oczy bladą cerę, ale wciąż jest dla ciebie najpiękniejszą kobietą na ziemi. Nie wiesz, co się z tobą dzieje. Nie wiesz, co mogłoby naprawić całą tą sytuację. Wiesz jedno – bez niej nie przetrwasz. Szybko się podnosisz, nim ona zdąży jakkolwiek zareagować i bierzesz ją w ramiona. Dotykasz jej skóry i czujesz się bezpiecznie. Wtulasz twarz w jej włosy i czujesz się spełniony. Nie odtrąca cię, więc czujesz się szczęśliwy. Jest dla ciebie nadzieja.

- Na nic już nie liczę – informujesz ją szeptem – Tylko mnie kochaj.






romantycznysłodkickliwybezsensu epilog będzie .

10 komentarzy:

  1. Ojoj jak słodko na koniec :) fajny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaaaaaaaaaa cudnie, dzięki :) Pogodziłam się, że prawdopodobnie sparujesz go jednak z Rosjanka, ale gdzieś tam głęboko pozostała nadzieja, że może jednak... Czekam na ociekający cukrem i miodem epilog :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Łukaszu, kocham Cię! <3
    Czekałam na Ciebie tak bardzo i tak nie mogłam się doczekać i ogromnie się cieszę, że jesteś. Nawet bardziej niż bym się cieszyła dzisiaj z Miśka i Liloo.
    Nie będę Ci wypominać, że od samego początku mówiłam, jak się to skończy - ważne, że przejrzałeś na oczy i podjąłeś właściwą decyzję. Jak na dużego chłopca przystało. Brawo, jestem z Ciebie dumna :)

    Sprytne posunięcie z tym początkiem rozdziału, ale nie uwierzyłam ani na chwilę, że moglibyście (Ty i Łukasz) to zrobić Zuzi. Wiem, że życie nie jest piękne i cukierkowe, ale już raz mi to udowodniłaś i wystarczy ;) Więc jak dla mnie nie było opcji ani przez chwilę, żeby to opowiadanie skończyło się w jakikolwiek inny sposób. Zuzia jest tak cudowną, ciepłą i wspaniałą istotą, że nie sposób jej nie pokochać i Łukasz naprawdę musiałby nie mieć serca, żeby tego nie dostrzec. Dobrze, że je ma, bo inaczej przyleciałabym do niego i razem z Ma wydrapała mu oczy (znowu pamiętałaś o kocie! Jestem z Ciebie niemal tak dumna, jak z Łukasza).

    Rozumiem, że Zuzia może mieć mu wiele rzeczy za złe, że może mieć żal, może być jej przykro i może być nim zawiedziona. Ale gdyby mnie Łukasz powiedział swoim najcudowniejszym, radiowym, łukaszowym głosem, że mam go tylko kochać - zapomniałabym o wszystkim złym, co między nami było. Zuzia pewnie z racji ich wieloletniej przyjaźni zdążyła się nieco uodpornić, ale nie wierzę, żeby pozostała całkowicie obojętna.

    romantycznysłodkickliwy epilog na pewno będzie miał sens, z góry za niego dziękuję i oczekuję z wytęsknieniem. Chociaż z drugiej strony epilog ma to do siebie, że jest najostatniejszą częścią opowiadania, a ja tak mocno pokochałam Zuzię i Łukasza, że bardzo ciężko będzie mi się z nimi rozstać :( Ale na pewno będę wracać :)

    I jeszcze Czesław do tego wszystkiego <3<3

    Kocham, uwielbiam, ściskam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nieeeeeeeeeeeeee wiem jak mam sie zabrać za ten epilog . ; c nie wiem czy ja umiem pisać tak słodko i cukierkowo bez czarnego humoru ; c
      ale spinam tyłek i się staram ! ha!

      Usuń
    2. A nie może być trochę słodko i cukierkowo, a trochę z czarnym humorem? Czarny humor jest superekstra :D
      Wierzę w Ciebie ;)

      Usuń
  4. Najbardziej zaskakujące opowiadanie jakie w życiu blogowym czytałam!! Boje się, że jak zacznę czytać epilog, to Zuzia rzeczywiście kogoś zamorduje, bo widzi w Marietcie ogromne zagrożenie. Rozchwianie emocjonalne Łukasz też sprzyja popełnieniu jakiejś zbrodni w afekcie. Normalnie strach się bać!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam cię do Liebster Award. Mam nadzieję, że przyjmiesz moją nominację i odpowiesz na pytania --> http://obsesyjni.blogspot.com/p/liebster-award.html

    Pozdrawiam, Charlie ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak dobrze, że w końcu przejrzał na oczy. Nie wierzę, że już niedługo koniec. Tak szybko przywiązałam się do Zuzki i Łukasza. To teraz czekam na epilog. :)
    P.S. No i Czesław, super :) / Alicja

    OdpowiedzUsuń